środa, 18 listopada 2015

2.

Kiedy Hania była mała, miała marzenia.
Chciała być piosenkarką - bo to takie fajne - śpiewać (Hania uwielbia śpiewać, a zwłaszcza pod prysznicem, ku wielkiemu niezadowoleniu pozostałych domowników), przeżywać emocje zawarte w tekstach piosenek, być dla kogoś wzorem, idolem.
Chciała być nauczycielką - przekazywać wiedzę, nieść kaganek oświaty (dobra, kiedy Hania była mała, zapewne nie znała takiego połączenia słów), móc hurtem stawiać oceny niedostateczne (to jest coś!), wreszcie poczuć, jak to jest z tej drugiej strony sali.
Chciała być pisarką - przelewać na papier twory swojej wyobraźni, by potem czuć zapach książek świeżo wywożonych z drukarni i widzieć swoje nazwisko w bibliotecznych katalogach.
Chciała być dziennikarką - pisać artykuły do popularnych czasopism, być zawsze i wszędzie na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się w otaczającym ją świecie.
Chciała być tłumaczem - ma jakiś dziwny ciąg do języków obcych (bo jak wytłumaczyć to, że nagle zaczęła się uczyć norweskiego, tureckiego a nawet... suahili? to nic, że jej słomiany zapał bardzo szybko tę naukę przerwał, ale zawsze coś) i to z nimi wiązała swoją przyszłość: będąc tłumaczem mogła mieć kontakt z książkami, które tak bardzo uwielbia!
Chciała być archeologiem - tak bardzo zainteresował ją starożytny świat Grecji i Egiptu, że zapragnęła bawić się w wykopaliska i poznawać tajemnice historii.
Chciała być detektywem - łooooł! Naoglądała się Malanowskiego, W-11 i wkręciła w świat tropicieli morderców, złodziei i mężów zdradzających swoje biedne żony / żony zdradzające swych biednych mężów (niepotrzebne skreślić).

A teraz?
Teraz Hania jest duża. To nic, że ma metr sześćdziesiąt w kapeluszu. Wkracza w taki wiek, że powinna już decydować sama o sobie, wiedzieć, jak ma wyglądać jej przyszłość i usilnie starać się dążyć do tego, by owa przyszłość tak wyglądała.
Tylko że jest pewien problem.

Hania co chwilę zmienia zdanie.

Typowa kobieta! Najpierw tak, potem nie. A najlepiej jeszcze nie wiem. Gdyby teraz Hanię ktoś zapytał, kim chciałaby zostać w przyszłości, to trochę by się stropiła. Dlaczego? Bo to nie jest takie proste. W świecie, gdy mając te -naście i początkowe -dzieścia lat mamy decydować o reszcie całego swojego życia, łatwo się zagubić. Jaką decyzję podjąć, jeśli w głowie ma się mętlik? Radzenie się rodziców, ciotek, wujków, znajomych, sąsiadów, znajomych sąsiadów i sąsiadów znajomych jest bezsensowne. Nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Ktoś może Ci powiedzieć, żebyś został prawnikiem, a inny ktoś - lekarzem. Bo to teraz takie modne, bo będziesz poważany wśród gawiedzi, bo się dorobisz i kupisz sobie czerwone Ferrari. Tylko co z tego, skoro prawo administracyjne interesuje Cię tak, jak zeszłoroczny śnieg (którego zapewne było tyle, co kot napłakał), a na widok krwi robi Ci się niedobrze i mdlejesz (ja akurat jeszcze nigdy nie zemdlałam, ale serio - robi mi się słabo)...

Dlaczego w ogóle o tym piszę?
Bo z doświadczenia wiem, jak to jest w praktyce. Racja, mało mam tego doświadczenia, ale sama będąc w ostatniej klasie licealnej, a potem już po maturze, nadal zastanawiałam się, jakie wybrać studia, co robić po nich, jak ma wyglądać moja przyszłość. Ba, mimo że już listopad, a ja od ponad miesiąca mogę nazywać siebie pięknym, poważnym słowem studentka, wciąż to robię! O swoich studiach opowiem przy innej okazji, ale czasem zastanawiam się, czy to był dobry wybór. Od pewnego czasu w mojej głowie kiełkuje myśl na moją przyszłość, a właściwie pewien jej element. W chwili, gdy błysnęła ta żaróweczka, moje studia wydały mi się wreszcie sensowne, tak, przydadzą mi się, więc teraz zaciskam pięści i do roboty!

Na początku każda droga wydaje się wyboista. Dlaczego? Bo jest nieznana. Gdy zaczynasz iść i się z nią oswajasz, strach znika, pojawia się ciekawość i chęć odkrywania każdego jej rozwidlenia.

Możesz mieć milion pomysłów na swoją przyszłość. I nie przejmuj się, jeśli ktoś mówi Ci, że nic nie osiągniesz, że to nie ma sensu, bo powinieneś zrobić tak i tak. Potraktuj te słowa, jak przeszkodę do pokonania, jak kamyk na drodze, którą podążasz. To wyzwanie. Mówią Ci, że nie dasz rady? Pokaż, jak bardzo się mylą. Udowodnij, że jesteś w stanie iść tą ścieżką, którą sam sobie wybrałeś, że jesteś najlepszy z najlepszych. Bo jak nie Ty, to kto?

photo: gratisography.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz